Ostatnio rozmawialiśmy sobie z Basią na temat smaków dzieciństwa (a propos fromażyka:)) i przypomniało mnie się coś takiego oto: Zapiekanki z mortadeli. Zakładam, że skoro niewielu moich znajomych wie co to, to jest to danie regionalne z okolic Piotrkowa Tryb., albo pomysł mojej Mamy lub Babci. Pomyślałem sobie (tak, zdarza mi się), że warto by pyknąć sobie takie zapiekanki na weekendowe śniadanko, pomimo faktu że lepiej sprawdzają się jako kolacja.
Jak już wspomniałem mortadelę kroimy w 5 dość grubych, ok.1 cm plastrów. Pomidora obieramy ze skóry (ważne, bo inaczej będzie nam wszystko zjeżdżać podczas jedzenia) i kroimy 5 plastrów. “Dupki” pomidorów polecam odrzucić bo będą spadać. Następnie kroimy 5 krążków cebuli, najlepiej ze środka. Mortadelę układamy na patelni lekko nasmarowanej olejem i na mięsie kładziemy kolejno: pomidor, cebulę i ser. Całość smażymy na małym ogniu, najlepiej pod przykryciem, żeby rozpuścić ser, aż do uzyskania przez mortadelę złotobrązowej barwy na spodzie. tak przygotowane zapiekanki można wsuwać z keczupem lub “na sucho”. Polecam również na talerz wylać sobie odrobinę sosu który utworzył sie na patelni podczas smażenia, bo jest rewelacyjny do tego, żeby moczyć sobie w nim pieczywo. Ja osobiście biorę chleb, moczę jedną stronę w sosie i na tym układam zapiekankę, tworząc pewnego rodzaju kanapkę. Można też jeść zapiekanki osobno i zagryzać pieczywem.
 |
Smacznego! |
Ten przepis bierze udział w akcji:
