Do idealnego, tradycyjnego sernika, wspomnienia z dzieciństwa, podchodziłam trzy razy, ciągle ulepszając przepis. Bazowy przepis idealny znalazłam na jednym z moich ulubionych blogów Moje Wypieki, tutaj. Sernik z tego przepisu jest mokry, ciężki ale zarazem aksamitny i bardzo serowy, pod warunkiem użycia odpowiedniego sera. Sernik ten robię na różnych spodach (albo bez spodu) i z różną „górą” tj. polewą i owocami.
Spód: Rozpuszczamy czekoladę, dodajemy nutellę. Lekko studzimy. Mielimy ciastka, mieszamy z masą czekoladową. Blachę szczelnie wykładamy papierem. Wylewamy masę spodu na blachę, wkładamy do lodówki na czas robienia masy serowej.
Ciasto: Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli, odstawiamy. Żółtka ucieramy z cukrem, miękkim masłem, aromatem i jogurtem. Dodajemy mąkę ziemniaczaną, następnie skórkę pomarańczy i proszek do pieczenia. Małymi porcjami dodajemy ser. Do tej pory wszystko możemy robić w mikserze. Pianę z białek dodajemy na koniec, najlepiej mieszając drewnianą łyżką i to delikatnie. To będzie stanowiło o puszystości sernika. Masę serową wylewamy na ciasteczkowo-czekoladowy spód. Pieczemy przez 1 godzinę (czasem dłużej zależnie od piekarnika) do złocistego wierzchu, w temperaturze 175 stopni.
Uwaga: Jeśli chcemy by wierzch nie popękał i się nie zapadał studzimy ciasto w otwartym, stygnącym piekarniku. Ja z premedytacją wyciągam sernik od razu, by w utworzenie zagłębienie wlać pyszną polewę i wsypać owoce.
Polewa: Polewy są różne, tu rozpuszczamy masło i dodajemy czekoladę, mieszamy ogrzewając do powstania jednolitej masy, wylewamy na ciasto i wysypujemy owoce, tutaj borówki amerykańskie. Owoce można dać także między spód a masę serową, co też uczyniłam.
 |
Smacznego! |